Ogródek do zjedzenia


Mniej więcej rok temu zdecydowaliśmy się na założenie kącika warzywnego w naszym ogrodzie. Przyznaję, że kopa dodała nam pandemia. Nagle zostaliśmy uziemieni w domu, wszyscy bali się wyjść do sklepu, tylko szybkie akcje zakupowe wchodziły w grę. Pomyślałam wtedy, kurczę, przecież mamy tu kawał miejsca, w dużej mierze nie wykorzystanego, dlaczego więc nie przeznaczyć go na jakiś praktyczny cel. To był naprawdę fajny pomysł. W lecie mieliśmy własne pomidory, ogórki, rukolę i inne sałaty, botwinkę, cebulkę, rzodkiewki i różne zioła. Jak fajnie i wygodnie było pójść do ogrodu i przynieść całą michę składników na sałatkę. Nie muszę chyba dodawać, że sporo zaoszczędziliśmy nie kupując tych produktów. 

W tym roku też działamy, na razie wszystko wygląda niezbyt zjawiskowo, ale będzie pięknie. Jest potencjał, czekam na całkowite zazielenienie. 
















 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © Mój życiowy bałagan , Blogger